Jakiś czas temu nieśmiale wyraziłam wolę posiadania nowego roweru. W środę po powrocie z pracy, kiedy parkowałam na podjeździe auto otworzył się garaż i ... przywitał mnie śliczny rower. I poniosło mnie...natychmiast...po okolicy. W czwartek udałam się do pracy pojazdem, napędzany siłą moich rozleniwionych kończyn. Zakwasy są, ale nieważne, endorfin jest więcej :-).
Cudo :)))
OdpowiedzUsuńCieszę się, że podzielasz moja opinię :-)
Usuńjaaaaa! po pierwsze masz czadowego męża! po drugie masz czadowy rower! ależ genialny! zazdroszczę Ci! :-) i że do pracy pojechałaś - szacun! Zadziwiacie mnie - WY wszysscy JW ;D
OdpowiedzUsuńNo Marta! Taką furą też byś do pracy pojechała, jestem pewna! Gdzie by ona nie była ;) Muszę przyznać również, że jest piękny!
OdpowiedzUsuń